Służby

Amerykańskie reminiscencje

6 marca 2015

author:

Amerykańskie reminiscencje

Gdzieś na przedmieściach San Francisco, a może w Teksasie, w swoim domu były amerykański żołnierz zmywa naczynia. Zabawnie wygląda w fartuchu żony stojąc przy zlewie, bo jeszcze dobrze nie zdjął munduru. Ledwie trzy miesiące temu wrócił do domu z misji w Iraku. W ciężkich buciorach i z całym żołnierskim dobytkiem przechadzał się po gruzach Ar-Ramadi. W pełnym napięciu ściskał broń obserwując każdy winkiel, każdą dziurę w ścianie, każde okno i ruch pomniejszych kamieni. Skręca w lewo za zdemolowanym sklepem mięsnym, w którym ostały się tylko haki. Za zakrętem jest ciszej, niż jeszcze przed chwilą. Nagle strzał! Ptak uderza w balkonowe okno. Żołnierz łapie nóż ze zlewu i odwraca się z krzykiem w stronę okna. Tak wygląda PTSD.

Najnowszy film Clinta Eastwooda „American Sniper” oparty na historii Chrisa Kyle’a jest dobrym motywem do opowiedzenia o chorobie psychicznej, która dotyka coraz większą rzeszą społeczeństwa zachodniego.

Chris Kyle był jednym z najlepszych amerykańskich snajperów. Narażał się codziennie na utratę życia w służbie swojemu wojsku, w którym służył okrągłe 10 lat. Zginął w 2013 roku już jako weteran wojenny w USA z rąk innego weterana, któremu pomagał walczyć z Zespołem Stresu Pourazowego (PostTraumatic Stress Disorder – PTSD).

Według statystyk w Stanach Zjednoczonych, gdzie problem jest największy, weterani wojenni stanowią 7% populacji. Od 2001 roku do 2013 przybyło 1,5 mln weteranów wojennych, ponad 240 tys. ma zdiagnozowane PTSD. Co 80 minut jeden były żołnierz popełnia samobójstwo. W 2013 roku na leczenie weteranów z Zespołem Department of Vaterans Affairs wydał 600 mln dolarów. Te liczby najlepiej pokazują z jak poważnym problemem mierzy się amerykańska służba zdrowia i wojsko.

Można się zastanawiać dlaczego aż tak roztrząsana jest sprawa tego zaburzenia, dlaczego tyle pieniędzy wydaje się na walkę z nim. Jednak PTSD to nie tylko depresja i powracający lęk. Przede wszystkim jest to uczucie ciągłego napięcia i ciągłego stanu gotowości do ucieczki. Jest to również problem endokrynologiczny (hormonalny). Podwyższony poziom noradrenaliny i adrenaliny rozregulowuje gospodarkę hormonalną. Taki długotrwały stan może skutkować bezsennością, a to kolejnymi fizjologicznymi komplikacjami. Dodatkowo pojawiają się natrętne myśli samobójcze, które jak już wspomniałem co jedną godzinę i dwadzieścia minut przechodzą w czyn. Warto również powiedzieć o odizolowaniu społecznym, wybuchach agresji i, co ważne, zachowaniach nie kontrolowanych przez świadomość. Wszystko to związane jest z powstałą traumą.

Neurologiczne wytłumaczenie powstawanie PTSD nie jest jednoznacznie określone. Badacze wciąż upatrują przyczyn tego zaburzenia w różnych mechanizmach mózgu. W większości jednak naukowcy traktują zespół stresu pourazowego jako nieprawidłowy mechanizm wzbudzenia. Jest on spowodowany nadwrażliwością i ciągłym pobudzeniem układu limbicznego (odpowiadającego za emocje). Za nadawanie znaczenia emocjonalnego docierającym do mózgu bodźcom odpowiada część układu limbicznego zwana ciałem migdałowatym, które według profesora Dennisa Charneya odgrywa istotną rolę w procesach wygaszania skojarzeń bodźców zewnętrznych (trzask drzwi) z przeżyciem traumatycznym (wybuch bomby). W pracy Psychologic mechanisms of posttraumatic stress disorder z 1993 roku profesor zauważa, że właśnie problemy z ciałem migdałowatym, a więc niemożliwość wygaszania łączenia bodźca wywołują nadmierne pobudzenie i lęki (np.: huk przypominający wybuch wywołuje reakcję jak przy prawdziwej eksplozji).

Wiadomo, że ciało migdałowate ma ogromną liczbę połączeń nerwowych z korą sensoryczna (odbierającą bodźce), co może być powodem wydobywania przez konkretne i bardzo specyficzne sygnały traumatycznych wspomnień. Obserwujemy wtedy tzw.: flashback, lub o wiele ładniej brzmiące „reminiscencje” (jak te we „W poszukiwaniu straconego czasu”). Charney zauważa także powstawanie w mózgu obwodów neuronalnych, struktur potęgujących bodźce i reakcje na nie.

W książce „The emotional brain” z 1996 roku znany profesor Joseph LeDoux sformował odmienną koncepcję. Jest ona dosyć skomplikowana nawet w podstawowej, skróconej formie, ale tłumaczy zachowania afektywne. Profesor LeDoux uważa, że impuls po dotarciu do wzgórza, które odpowiada za wstępną selekcję i odczytywanie bodźców zmysłowych może obrać dwie drogi: krótszą i dłuższą. Krótsza droga prowadzi przez wspomniane ciało migdałowate do podwzgórza (reguluje czynność układu dokrewnego, co poniekąd wpływa na ogólne podwyższenie adrenaliny i noradrenaliny, oraz  autonomiczny układ nerwowy – o tych kwestiach za chwilę), a następnie do pnia mózgu. Dłuższa droga to: kora przedczołowa, podwzgórze i pień mózgu. W przypadku obu przepływów bodźców zmysłowych prowadzą one do takich kojarzeń, w których świadomość chorego ma wpływ minimalny, wywołuje to reakcję afektywną, a wiec lęk, gniew i czynności pod wpływem tych emocji.

Bodźce przypominające choremu zdarzenie traumatyczne (wybuch, strzał) wywołują reakcję zwana noradrenergiczną we wszystkich wymienionych wyżej częściach mózgu. Noradrenalina to neurotransmiter, który fizjologicznie działa razem z adrenaliną w sytuacji silnego stresu.

W organizmie człowieka autonomiczny (a więc taki, którego działanie nie wymaga naszej decyzji) układ nerwowy dzieli się na sympatyczny i parasympatyczny. UN sympatyczny uaktywnia się wtedy, kiedy jesteśmy w sytuacji stresowej. Zaczyna wydzielać się adrenalina i noradrenalina, które wywołują wszystkie znane nam reakcje organizmu w stresie (szybsza praca serca, rozszerzone źrenice itd.). Natomiast UN parasympatyczny jest jego antagonistą, działa intensywnie w trakcie relaksu. W trakcie trwania traumatycznego wydarzenia następuje pobudzenie obu tych układów. Wówczas przy podwyższonym poziomie adrenaliny, intensyfikuje się działanie układu parasympatycznego.

Te wszystkie biologiczne aspekty pozwalają lepiej zrozumieć istotę kodowania traumatycznych zdarzeń w ludzkim mózgu i powstawanie zaburzeń takich jak PTSD. Naukowcy rozumieją dlaczego człowiek zachowuje się tak, a nie inaczej i tłumaczą objawy. Jednak prawdziwą pracę wykonują psychologowie i psychiatrzy.

Jedną z technik leczenia PTSD jest Eye Movement Desensitization and Reprocessing (EMDR), czyli desensytyzacja (odwrażliwianie) za pomocą ruchu gałek ocznych. Polega ona na ciągłym losowym wywoływaniu bodźców (ruch długopisu przed oczami, dotyk, dźwięk) u pacjenta w trakcie, kiedy jego zadaniem jest przypominanie sobie z najdrobniejszymi szczegółami zdarzenia traumatycznego. Inną metodą jest terapia poznawczo-behawioralna (TPB), składająca się z kilku faz. Najpierw pacjent musi zostać przygotowany, musi zrozumieć jak działa PTSD, skąd objawy (brak snu, reminiscencje itp.). Jest to etap edukacji. Następnie stosowana jest metoda ekspozycji, czyli de facto ciągłe przypominanie zdarzenia traumatycznego, które pod okiem specjalisty nie będzie powodowało lęku i agresji. Należy wytłumaczyć choremu, że przeżywanie na nowo tego zdarzenia nie jest związane z ponownym zagrożeniem, a jedynie uodporni go na emocje. „Pacjent przypomina sobie swoją traumę odpowiadając o niej w pierwszej osobie i czasie teraźniejszym, by najlepiej “przeżyć” to jeszcze raz w bezpiecznych, kontrolowanych warunkach gabinetu terapeuty. – mówi Monika Kotlarek, prowadząca blog psycholog-pisze.pl – Takie przeżywanie na nowo powoduje zaakceptowanie lęku, uodpornienie się na niego, zmniejszenie poczucia winy i wstydu pacjenta. Poza tym pacjent zaczyna czuć, że odzyskuje kontrolę nad sobą, emocjami i życiem.”

Stosowana jest także farmakoterapia, która działa objawowo. Paroksetyna i sertralina ograniczają impulsywność i zmniejszają skłonności samobójcze. Karbamazepina ogranicza również objawy reminiscencyjne i łagodzi zachowania agresyjne, propranolol zwalcza reminiscencje, bezsenność i koszmary senne. Jednak w leczeniu PTSD najważniejsze jest odpowiednie naprzemienne stosowanie terapii farmakologicznej i psychologicznej, co ogranicza także zmiany osobowości po przeżyciu sytuacji ekstremalnej.

Zespół stresu pourazowego to gigantyczny problem w krajach takich jak USA, gdzie z roku na rok rośnie liczba weteranów mających w pamięci przerażające sceny wojennego cierpienia. To bardzo istotne by dobrze się nimi opiekować, chronić przed zaburzeniami wynikającymi z podjętej służby. Patrząc na Stany Zjednoczone widać jednak ogromny szacunek dla wszystkich amerykańskich żołnierzy i starania by im pomóc. Powszechna świadomość o PTSD i ten szacunek spowodowały, że proces zabójcy Chrisa Kyle’a był dla przysięgłych taki trudny, choć nie tak trudny jak dla setek tysięcy amerykanów i ich rodzin walka z chorobą.

Podziękowanie specjalne dla Moniki Kotlarek za pomoc z psychologicznymi aspektami terapii PTSD. Zapraszam na jej blog. Bardzo ciekawy! 

Student medycyny, zainteresowany literaturą i nauką, którą propaguje na Twitterze