Jeśli cywile chcą pokoju i spokoju, powinni szykować się do wojny – także „wojny” z żywiołami
Rozmowa z doktorem Leszkiem Baranem, prodziekanem Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie ds. kierunku Bezpieczeństwo wewnętrzne
Polska i Polacy szykują się do wojny?
Jako kraj wydajemy w ostatnich latach na obronność faktycznie stosunkowo dużo – zwłaszcza na tle innych krajów Unii Europejskiej czy NATO (chodzi oczywiście o odsetek Produktu Krajowego Brutto). Cokolwiek o tych wydatkach myślimy – zbroimy się, doposażamy wojsko na pewno nie po to, aby wojnę wszczynać, lecz by jej uniknąć, by przestrzec ewentualnego agresora, że jeśli już zechce na naszej ziemi pożar wzniecić, to sam może się nieźle poparzyć. Łacińska maksyma mówi przecież: „Si vis pacem, para bellum”. Jeśli chcesz pokoju, przygotuj się do wojny. Co do polskiego społeczeństwa…
Ostatnio wiele mówi się o potrzebie rozwoju stowarzyszeń paramilitarnych, o szkoleniach dla rezerwistów, nierezerwistów…
Rzeczywiście – widać spory ruch w tym obszarze obronności państwa. Minister obrony narodowej właśnie podpisał „koncepcję doskonalenia funkcjonowania Narodowych Sił Rezerwowych”, która przewiduje utworzenie oddziałów obrony terytorialnej, na początek prawdopodobnie z ich koncentracją na północy i wschodzie kraju. Konflikt na Ukrainie uświadomił władzom nie tylko znaczne dysproporcje w potencjale naszym i typowanej na ewentualnego agresora Rosji. Przypomniał też to, co wiadomo nie od wczoraj – że dobrze zorganizowani, wyszkoleni cywile, rezerwiści są w stanie wiązać kilkukrotnie liczebniejsze siły wroga i zadawać mu dotkliwe straty, czyniąc jego operacje dużo bardziej kosztownymi niż typowe działania wojenne.
Jak organizacje partyzanckie w czasie wojny…
Na przykład. Ale stowarzyszenia paramilitarne czy proobronne świetnie się sprawdzają nie tylko w czasie konfliktów zbrojnych. To przecież ludzie zdolni reagować fachowo w różnych sytuacjach kryzysowych, także w czasie pokoju. I ministerialna koncepcja bierze to pod uwagę. Owszem – państwo jako instytucja posiada profesjonalne służby delegowane do przeciwdziałania takim sytuacjom i ich skutkom, ale też my sami, jako cywile, musimy umieć się wtedy zachować. Chociażby po to, aby nie utrudniać akcji zawodowcom, lecz wspomóc ich, a czasem też wyręczyć. Powinniśmy więc zwiększać naszą zdolność reagowania w takich chwilach, mając na względzie nie tylko interes jednostkowy – żeby mnie i moim najbliższym nic się nie stało – ale też wspólnotowy. Parafrazując przywołaną wcześniej maksymę można by powiedzieć, że cywile, jeśli chcą pokoju, sami również powinni szykować się do wojny – oczywiście z pomocą państwa. Ujmując rzecz szerzej: jeśli chcą spokoju, powinni szykować się także do „wojny” z żywiołami, czyli do typowych sytuacji kryzysowych, jakich co roku nie brakuje.
W obszarze samoobrony wzorców nam nie brakuje. Mamy przecież Strzelca, organizacje harcerskie. W szkołach średnich popularne stały się klasy mundurowe: policyjne, wojskowe, strażackie. Kształcą praktycznie, a przy okazji kształtują u młodych ludzi postawy, jak kto woli – patriotyczne, obywatelskie…
Prowspólnotowe.
Dokładnie.
Popularne stały się także kierunki studiów związane z bezpieczeństwem…
Owszem. Bezpieczeństwo to teraz bodaj najbardziej uniwersalny termin. Mówimy o bezpieczeństwie wewnętrznym i zewnętrznym, narodowym i międzynarodowym, jednostkowym i zbiorowym, socjalnym, zdrowotnym, edukacyjnym, kulturowym. Rośnie zatem liczba stowarzyszeń z bezpieczeństwem w nazwach. Tych stricte proobronnościowych również. Dochodzi do ich federalizowania. Niebawem, w związku z planowaną od stycznia przyszłego roku reformą Narodowych Sił Rezerwowych, członkowie takich organizacji – wspierani finansowo, sprzętowo, szkoleniowo i organizacyjnie przez państwo, przez resorty siłowe – mają współtworzyć formację przypominającą wzorcowe obywatelskie struktury proobronne państw skandynawskich, Szwajcarii czy USA.
Czy sytuacja na Ukrainie i zagrożenie, jakie – przynajmniej hipotetycznie – stwarza dla Polski i krajów bałtyckich Rosja, wpływają jakoś na program takich kierunków studiów, jak prowadzone we WSIiZ bezpieczeństwo wewnętrzne?
Wpływają w dwojaki sposób. Nasi nauczyciele odwołują się do wydarzeń na Ukrainie, do dokonywanych w związku z nimi zmian w stosunkach międzynarodowych, strategiach państw i sojuszy wojskowych. Kategoria wojny hybrydowej i jej wielorakich aspektów na trwałe już weszła do słownika pojęć omawianych na zajęciach z zakresu bezpieczeństwa. Ale idziemy jeszcze dalej. Od najbliższego roku akademickiego moja uczelnia oferuje kandydatom na bezpieczeństwo wewnętrzne specjalną ścieżkę kształcenia: Bezpieczeństwo i obronność państwa. Ma być odpowiedzią na cele wskazane w najnowszej Strategii Bezpieczeństwa Narodowego RP i obecne zagrożenia: militarne, polityczne, informacyjne, ale też cybernetyczne, klimatyczne, terrorystycznych nie wykluczając. Przy okazji chcemy kształcić jeszcze bardziej praktycznie, nawiązując do tego, czego uczą młodzież szkolną klasy mundurowe i organizacje proobronne. Po to kupiliśmy trzyekranową strzelnicę elektroniczną, pozwalającą studentom kształcić umiejętności strzeleckie w różnych sytuacjach kreowanych wirtualnie.
To sytuacje dalekie od realnych?
Nasza strzelnica zapewnia z jednej strony niezłą zabawę, co pokazał turniej strzelecki dla pracowników uczelni, z drugiej zaś umożliwia doskonalenie umiejętności strzeleckich niekoniecznie w warunkach odbiegających od realnych. Dysponujemy bronią elektroniczną inicjującą odrzut, cele na ekranach zmieniają położenie w zależności od ruchu strzelca – można poczuć się jak w realu.
W mijającym semestrze Katedra Bezpieczeństwa Wewnętrznego WSIiZ organizowała dwa eventy: strzelecko-sprawnościowy i strzelecki. Uczestniczyło w nich wielu uczniów szkół średnich. Strzelali nie tylko na strzelnicy elektronicznej…
To prawda, zaprosiliśmy do udziału w tych imprezach wielu uczniów z klas mundurowych z województw podkarpackiego i małopolskiego oraz członków Podkarpackiego Związku Strzeleckiego „Strzelec”, którzy zresztą pomogli nam te zawody przeprowadzić. Kierownik Katedry, dr Maciej Milczanowski, to były żołnierz. Wie, że im więcej praktycznych zajęć i im bardziej te zajęcia są zróżnicowane, tym doświadczenia uczestników bogatsze. Dlatego oferowaliśmy strzelanie także z nowo zakupionych specjalnie na tę okazję karabinów ASG (na naboje kulkowe), zajęcia ruchowe – przy doskonałym wsparciu profesjonalistów z fitness klubu „Calypso”, a współpracująca z nami firma „Madlen” organizowała paintball. Chcemy podobne aktywności proponować studentom kolejnych roczników bezpieczeństwa wewnętrznego, profilując te studia pod kątem obronności państwa.
Dotychczas studenci nie mieli takich zajęć?
Mieli zajęcia ruchowe, sprawnościowe, ale niektórzy wytykali nam, że za mało. Na pewno nie mieli regularnych, praktycznych zajęć strzeleckich. Mieli sporo teorii i sporadyczne zajęcia strzeleckie w ramach jednego z kół studenckich. Teraz to się zmieni. I na tym te nowinki praktyczne się nie kończą. Będzie więcej zajęć laboratoryjnych z kryminalistyki, będą zajęcia z dronami, mamy też widoki na ciekawe i rozwijające zajęcia sprawnościowe.
Rozmawiała Yana Cherniak