Napięcia na linii Waszyngton – Teheran
W ciągu ostatnich miesięcy, relacje pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Iranem zdecydowanie się pogorszyły. Waszyngton i Teheran wkroczyły na ścieżkę wzajemnych gróźb, co oczywiście nie jest zjawiskiem nowym, jednakże, wraz z podpisaniem paktu nuklearnego pomiędzy Iranem i światowymi mocarstwami w 2015 roku, niektórzy mogli mieć nadzieje, że przyniesie on okres nieco dłuższej (względnej) stabilności i bezpieczeństwa dla Bliskiego Wschodu. Wydarzenia z ostatnich miesięcy demonstrują jednak, że nadzieje te były płonne, a relacje amerykańsko-irańskie podążają w zdecydowanie przeciwnym kierunku.
Seria wydarzeń, która na nowo zaostrzyła relacje Waszyngtonu z Teheranem rozpoczęła się wraz z wycofaniem się USA z wspomnianego wyżej traktatu nuklearnego, co miało miejsce w maju 2018 roku. Prezydent Trump zdecydował się na ten krok pomimo negatywnych reakcji państw, które wraz z USA negocjowały porozumienie nuklearne z Iranem, a także wbrew ich zapewnieniom, że nie widzą one tych naruszeń umowy, których dopatrzyła się administracja Trumpa. Prezydent USA pozostał niewrażliwy na sprzeciw pozostałych światowych mocarstw i wierny wobec swojej krytyki samego porozumienia nuklearnego- jak i swojego poprzednika, Baracka Obamy, który doprowadził do jego podpisania- którą rozpoczął w trakcie kampanii prezydenckiej z 2016 roku. Ta decyzja Donalda Trumpa, co całkowicie zrozumiale, rozwścieczyła władze w Teheranie.
Kolejną przyczyną pogorszonych stosunków było bez wątpienia uznanie przez Waszyngton Irańskiego Korpusu Strażników Rewolucji jako organizacji terrorystycznej. To pierwszy taki przypadek w historii, kiedy Stany Zjednoczone uznały za organizację terrorystyczną część sił zbrojnych innego państwa. Korpus Strażników Rewolucji został utworzony w następstwie rewolucji islamskiej 1979 roku, a jednym z jego głównych zadań jest obrona islamskiej natury Irańskiego reżimu. Członkowie korpusu stanowią elitę Irańskich sił zbrojnych, a sama organizacja ma niesamowicie silną pozycję w kraju, która dalece wykracza poza sferę militarną. Korpus już od dłuższego czasu posiada znaczne wpływy polityczne i ekonomiczne- te ostatnie sięgają niemal wszystkich sektorów irańskiej gospodarki. Spośród licznych firm kontrolowanych przez Strażników, te należące do sektorów budowlanego, biznesowego, a także sektorów ropy i gazu mają największe dla nich znaczenie.
Ze wszystkich jednostek składających się na militarną potęgę Korpusu, Brygada al-Kuds, odpowiedzialna za wywiad oraz przeprowadzanie tajnych operacji poza granicami Iranu i dowodzona przez charyzmatycznego generała Qasema Soleimaniego, wydaję się powodować najwięcej problemów dla USA i znacząco wpłynąć na decyzję Waszyngtonu o uznaniu całego Korpusu za organizację terrorystyczną. Dodatkowo, al-Kuds nie kryje się ze swym wsparciem zarówno dla Hamasu i Hezbollahu, jak i innych organizacji uważanych za terrorystyczne nie tylko przez USA, lecz także przez znaczną część zachodniego świata. Dzięki wspieraniu wspomnianych organizacji, jak i bojówek szyickich w Iraku i rebeliantów Huti w Jemenie, al-Kuds może być uznane za narzędzie w rękach Teheranu, służące mu zarówno do wpływania na sytuację wewnętrzną innych krajów regionu, jak i umacniania pozycji Iranu. Al-Kuds odgrywa kluczową rolę dla bezpieczeństwa Iranu i jego umiejętności kształtowania Bliskiego Wschodu wedle swoich potrzeb.
Decyzja Waszyngtonu, aby uznać Korpus Strażników Rewolucji za organizację terrorystyczną nie tylko rozzłościła zwykłych Irańczyków (jeśli USA starają się pozyskać ‘serca i umysły’ zwykłych obywateli Iranu to wybrana droga nie jest chyba tą najbardziej odpowiednią), lecz także spotkała się ze zdecydowaną odpowiedzią władz w Teheranie, które w akcie rewanżu uznały Centralne Dowództwo Wojsk Stanów Zjednoczonych (CENTCOM) operujące na Bliskim Wschodzie, wraz ze wspierającymi je sojusznikami, za terrorystów. Od tego wydarzenia śmiało można powiedzieć, że relacje amerykańsko-irańskie znajdują się na równi pochyłej do stopnia, którego świat nie obserwował już dawno.
W zeszłym tygodniu, Prezydent Trump podpisał nowy zestaw sankcji, które tym razem zostały nałożone na irańskie sektory stali i innych metali. Równocześnie, w region Bliskiego Wschodu został wysłany lotniskowiec USS Abraham Lincoln, który pełni rolę ‘pływającej amerykańskiej dyplomacji’, a do którego po niedługim czasie dołączyły bombowce B-52. Chociaż USA widocznie zwiększają swą militarną obecność w regionie, oficjalnie czynią to nie w ramach konfrontacji militarnej, lecz
w intencji obrony swoich wojsk, interesów, i bezpieczeństwa.
Jest wysoce nieprawdopodobnym jednak, aby Teheran przystał na takie zapewnienia Waszyngtonu. Iran zdecydował się już na częściowe odejście od restrykcji nałożonych przez porozumienie nuklearne z 2015 roku. Bezpośredni konflikt militarny pomiędzy Iranem a Stanami Zjednoczonymi jest raczej mało prawdopodobny, lecz w wyniku napięć na linii Waszyngton-Teheran niestabilność w relacjach militarno-polityczno-ekonomicznych w regionie bliskowschodnim umocni się. Dodatkowo, kryzys w relacjach z Iranem może mieć negatywny skutek na relacje USA z Rosją, dla której Iran jest strategicznym partnerem na Bliskim Wchodzie. Międzynarodowy system bezpieczeństwa czekają więc kolejne turbulencje.