Polityka zagraniczna Polski w erze Trumpa i rywalizacja wielkomocarstwowa w przyszłości
Polityka zagraniczna Polski w erze Trumpa może być taka sama jak w erze Breżniewa i z punktu widzenia bezpieczeństwa narodowego naszego kraju nie jest to pesymistyczna obietnica. Aby obiektywnie opisać i odnaleźć miejsce Polski w polityce światowej w przyszłości należy ją podzielić na trzy okresy a) zimnowojenny b) postzimnowojenny i c) bliżej niezidentyfikowanej perspektywy. Jeśli piszę o strategicznej decyzyjności aktora x lub y mam na myśli kwestie wojny i pokoju. W historii Polski ostatni taki moment wystąpił na przełomie sierpnia i września 1939 r., kiedy mogliśmy dokonać suwerennego wyboru czy dotrzymujemy zobowiązań sojuszniczych czy stosujemy strategie unikania wojny np. bandwagon lub appeasement.
Po zakończeniu II wojny światowej Polska, Europa jak i cały świat weszły w pierwszy etap polityki światowej, czyli zimnej wojny. Wówczas utraciliśmy strategiczną decyzyjność. Nagle kwestie wojny i pokoju znalazły się poza granicami Starego Kontynentu. Po raz pierwszy w nowożytnej historii o losach Europy zaczęli decydować inni – Waszyngton i Moskwa. PRL i Czechosłowacja szybko zrozumiały, że wojna między nimi np. o Zaolzie jest bezowocna, a wręcz niemożliwa. Do takiego samego przekonania dość szybko doszły Niemcy Zachodnie, Italia, Francja, Wielka Brytania, Hiszpania … etc. Oczywiście w polityce międzynarodowej nie zanikł konflikt, ale udało się usunąć jedną obawę, że wzrost relatywnej potęgi przez jedno państwo przełoży się na jego siłę militarną, która może być wykorzystana przeciwko innym.
Dla wielu było to bardzo nie wygodne z powodów wewnętrznych, niektórzy nawet się buntowali, jak Francja i Wielka Brytania w czasie wojny sueskiej w 1956 r. W ten oto sposób w Europie wykształciły się dwa poziomy a) konsumentów bezpieczeństwa i b) jego dostawców. Pierwszy zbiór to wspólnota bezpieczeństwa NATO-EWG (oparta na porozumieniu) oraz Układ Warszawski-RWPG (oparty na przemocy). Choć atrybuty wewnętrzne obu tych aliansów nie mają kompletnie żadnego znaczenia z punktu widzenia balance of power. Drugi poziom to polityka wielkomocarstwowa USA-ZSRS cechująca się anarchiczną naturą, samopomocą, dystrybucją sił i bezustanną rywalizacją o przetrwanie i bezpieczeństwo.
Struktura dwubiegunowa nie jest podatna na wojny hegemoniczne, ale nie można w niej uniknąć konfliktów peryferyjnych. Amerykanie prowadzili wojnę koreańską 1950-53 r., wietnamską 1967-75 r., byli też przygotowani do dużego konfliktu na Bliskim Wschodzie i oczywiście w samej Europie. Wszystko po to, aby skutecznie odstraszać i powstrzymywać Związek Sowiecki. W zasadzie rywalizacja USA-ZSRS to był ostatni akord wielkomocarstwowego prowadzenia polityki światowej w stosunkach międzynarodowych. Jej jakość i cechy były podobne do polityki siły przed I i II wojną światową. Aczkolwiek o trochę innym uporządkowaniu elementów w strukturze, co wyzwalało inne zachowania i rezultaty na arenie międzynarodowej. W efekcie świat uniknął III wojny światowej.
Po przegranej rywalizacji przez ZSRS, i ostatecznie jego implozji, świat wchodzi w drugi okres tzw. postzimnowojenny. Jaka jest różnica między I i II okresem? Na poziomie państw Europy zmiana jest nie wielka, ponieważ natura polityki pozostaje dalej uśmierzona. W efekcie państwa Europy Zachodniej i Środkowo-Wschodniej nie odzyskują niezależności strategicznej. Polska polityka zagraniczna po 1989 r., podlega takim samym ograniczeniom i naciskom jak w czasach najmroczniejszego komunizmu. Ciągłość systemu jest zachowana, zmienia się tylko balance of power. Po prostu, dzięki słabości Rosji część państw postkomunistycznych, a nawet byłych republik sowieckich (Litwa, Łotwa i Estonia) integrują się ze strukturami Zachodu.
Ilościowe zmiany nie wyjaśnią zmian jakościowych w naturze polityki międzynarodowej, a dokładnie rzecz ujmując zaniku polityki wielkich mocarstw (niektórzy określą ten czas jako „koniec historii”). Otóż stała się rzecz niesłychana na rynku polityki światowej Ameryka została sama bez konkurencji. W żadnej części świata Europy, Bliskiego Wschodu, Azji Wschodniej Stany Zjednoczone nie były zagrożone hegemoniczną rywalizacją. W tych sprzyjających warunkach USA zaczyna w 1993 r. już za rządów administracji prezydenta Billa Clintona ignorować logikę anarchicznego świata i koncepcję polityczną balance of power.
Zatem ludzkość ma do czynienia z zanikiem rywalizacji o bezpieczeństwo między mocarstwami nie tylko na teatrze Europy, ale niemal całego świata. Aby móc wprowadzić w życie taką przemianę należało użyć nowego teoretycznego konstruktu. Próżnia po anarchii i balance of power została wypełniona trzema liberalnymi teorematami a) współzależność ekonomiczna b) teoria demokratycznego pokoju c) instytucje międzynarodowe. Innymi słowy polityka wielkich mocarstw po upadku komunizmu i zakończeniu zimnej wojny została pozbawiona obywatelstwa – stała się niepotrzebna.
Podobnie jak po 1945 r., tak i po 1989 r., kwestie wojny i pokoju pozostawały poza Europą, a nawet w jakimś sensie poza światem doczesnym w tradycyjnym rozumieniu konfliktu i walki o potęgę. Państwa narodowe zaczęły być wypierane przez organizacje ponadnarodowe Unia Europejska i NATO, polityka siły i absolutnej władzy zaczęła być zastępowana przez współpracę międzynarodową, interes narodowy mitygowany przez normy, instytucje i prawo. Tak więc PRL jak i III RP od swych narodzin (lub odrodzenia) funkcjonowały w warunkach kompletnej dekonstrukcji samodzielnego myślenia. Nie dziwi więc, że elity III RP nie tęskniły za historią, bo za jej upiorami nie stały tylko nazwy, daty i narracje mniej lub bardziej sprzyjające wizerunkowi Polski, ale uciążliwe, nieprzyjemne, męczące, ryzykowne i wymagające odpowiedzialności myślenie, wręcz kalkulowanie o przetrwaniu i zwiększaniu bezpieczeństwa państwa.
W ten sposób dochodzimy do trzeciego okresu zagranicznej polityki Polski i charakteru polityki światowej, czyli bliżej nieokreślonej przyszłości. Czy może się zmienić oblicze lub natura polityki międzynarodowej? Czy ta zmiana dotknie również Europę i Polskę? Czy Ameryka może dalej sobie pozwalać na ignorowanie logiki anarchicznego świata i koncepcji politycznej balance of power? Oczywiście może, ponieważ Stany Zjednoczone w dalszym ciągu nie stoją przed żadną rywalizacją hegemoniczną w jakimkolwiek zakątku świata. Jeśli Ameryka decyduje się na prowadzenie wojen to są to wojny z wyboru, a nie z konieczności. Czy kiedykolwiek świat powróci do natury polityki siły i absolutnej władzy między mocarstwami? Ameryka będzie musiała powrócić do realistycznego dictum, jeśli Chiny dalej będą kontynuowały swój wzrost gospodarczy. Wówczas przesłanki strategiczne wezmą górę nad imperatywami ideologicznymi, a nawet moralnymi.
Jeśli Stany Zjednoczone powrócą do realizmu wraz z nimi powrócą ich sojusznicy, pokój zostanie zastąpiony przez balance of power, dopiero wówczas Polska tak naprawdę, na powrót roku 1939, odzyska strategiczną niezależność i suwerenną politykę zagraniczną lub ją ostatecznie utraci – pozostaje tylko otwarte pytanie czy nasz security establishment po siedmiu czy ośmiu dekadach niesamodzielnego myślenia, swoistego wieku niedojrzałości, będzie gotowy stawić czoła takiemu wyzwaniu?
Co z tym wspólnego ma prezydent Donald Trump? To pierwszy przywódca Ameryki po prezydencie Bush’u seniorze (1989-93 r.), który nie jest idealistą. Prawa człowieka, liberalna demokracja lub nawet światowy pokój mają dla niego całkowicie inne znaczenie niż dla jego poprzedników – prezydenta Clintona, Busha juniora czy Obamy. Poza tym powinniśmy sobie zdawać sprawę, że rosnąca obojętność wśród zwykłych Amerykanów na rolę ich kraju w Europie nie jest związaną z personalną ekscentrycznością Trumpa. Niektórzy uważają, że te izolacjonistyczne lub pseudo-realistyczne dziwactwa da się wymazać, kiedy Trump ustąpi z urzędu. Jakby Europejczycy nie mogli pojąć, że zwykli Amerykanie, którzy głosowali na Trumpa dobrze znali jego poglądy zanim obsadzili go w roli prezydenta USA i naczelnego dowódcy armii amerykańskiej.
Jaki jest z tego wniosek? Większość Amerykanów uważa rosyjskie zagrożenie i odstraszanie na wschodniej flance z punktu widzenia czasów w jakich żyjemy, jako coś mocno zwietrzałego, a nawet przeterminowanego. Z tego powodu wszyscy kolejni kandydaci do Białego Domu staną przed podobnym dylematem pokój czy balance of power?, być może nawet w jeszcze większym stopniu niż Trump. W rezultacie nie tylko ów kandydaci mogą mówić, że NATO jest przestarzałe, ale wręcz składać deklaracje o jego opuszczeniu – pod warunkiem, że Chiny będą dalej powiększały swoją relatywną potęgę.
Link: mil.link/pl/polityka-zagraniczna-polski-w-erze-trumpa-i-rywalizacja-wielkomocarstwowa-w-przyszlosci/
Krótki link: mil.link/i/trumppl