Konflikty Terroryzm

Bitwa o Ramadi (maj 2015): przyczyny pogłębiania się chaosu w Iraku

27 maja 2015

Bitwa o Ramadi (maj 2015): przyczyny pogłębiania się chaosu w Iraku

Nowa ofensywa tzw. Państwa Islamskiego i zajęcie ważnego maista Ramadi, pokazała, że islamiści wciąż mają dużą swobodę operacyjną i w żaden sposób nie zostali pokonani, wbrew zapowiedziom przywódców milicji szyickich przesyłanych z Iranu do Bagdadu.

Źródła destabilizacji w Iraku stanowiły pretekst do artykulu z 7 maja 2015 roku: „Decision making process and it’s consequences: (de)stabilization of Iraq” http://wp.me/p4y6QP-7g . Niniejszy tekst stanowi kontynuację tamtych rozważań, a jednocześnie jest w pewnym stopniu konkluzją ciągu zdarzeń zapoczątkowanych w 2003 roku przez decyzje administracji USA. W początkach roku 2015 roku szybkie postępy tzw. Państwa Islamskiego (PI) zostały zatrzymane a islamiści ponieśli kilka dotkliwych klęsk militarnych. Symbolem zatrzymania pochodu PI stało się odparcie oblężenia Syryjskiego miasta Kobane zamieszkanego przez ludność kurdyjską. Następnie na północy Iraku, także bojownicy kurdyjscy wyparli PI poza obszar także symbolicznej już góry Sinjar, a następnie zajęli ważną zaporę w w pobliżu Mosulu jak również podeszli pod samo miasto. Jednocześnie w środkowym Iraku miasto Tikrit zostało odbite z rąk PI przez tzw. „siły rządowe”. Sukcesy te były możliwe dzięki intensywnym bombardowaniom pozycji PI przez lotnictwo sprzymierzonych – w którym główne zaangażowanie stanowią siły USA, wzmocnieniu możliwości operacyjnych Kurdów oraz wojsk rządowych. Działania zbrojne Kurdów przeciw PI były też koordynowane z siłami rządowymi Iraku i lotnictwem koalicyjnym.  W wielu mediach sytuację tą przedstawiano jako tryumf nad złem jakim jest Państwo Islamskie. Przedstawiane jako źródło wszelkich niepokojów PI, miało znaleźć się wskutek tych działań w sytuacji kryzysowej. Jednakże od połowy maja nowa ofensywa PI doprowadziła do zajęcia przez armię dżihadystów kolejnych ważnych obszarów i miast w tym kluczowego Ramadi.

            Nietrwałość zdobyczy sił rządowych, jak i bezskuteczność (w dłuższej perspektywie) wysiłków USA, (jedynie działania Kurdów przynoszą względnie trwałe efekty) spowodowana jest różnymi przyczynami, które można ująć w dwie zasadnicze grupy. Pierwsza, związana jest z wewnętrznym rozpadem Iraku, który wydaje się już niestety procesem nieodwracalnym. Druga grupa powodów jest związana, najogólniej rzecz ujmując pojęciem tzw. proxy war. Obie te grupy przyczyn dramatu Irackiego, są ze sobą bardzo mocno powiązane i wynikają jeden z drugiego. Nie da się budować jedności Iraku, gdy zewnętrzne siły wspomagają i motywują swoich stronników do walk wewnętrznych. Nie da się też odciąć wpływu aktórów zewnętrznych na sytuację w Iraku, wskutek podziałów do jakich doprowadziła fatalna polityka USA z 2003 roku („Decision making process and it’s consequences: (de)stabilization of Iraq” http://wp.me/p4y6QP-7g oraz „Misje humanitarne i wojsko w działaniach stabilizacyjnych na przykładzie interwencji w Iraku 2003-2011” http://wp.me/p4y6QP-67). Nawet gdyby uznać, że pomiędzy 2006 a 2009 w Iraku zapanowała względna stabilizacja (co jest tezą ogromnie kontrowersyjną, ale silnie lansowaną przez Republikanów w USA w ramach kampanii prezydenckiej, która nabiera tempa), to jednak nie ma wątpliwości, że w żadnym momencie interwencji zbrojnej nie udało się w Iraku doprowadzić do ustanowienia władzy, która byłaby choć w minimalnym stopniu w stanie spowodować względne porozumienie pomiędzy grupami religijnymi i kulturowymi. Jednocześnie ta rzekoma stabilizacja, za czasów premiera Nouri Al-Malikiego, spowodowała umocnienie się w Iraku wpływów Iranu, co stanowi zasadniczy problem dla Sunnitów w Iraku, ale też Państw Zatoki Perskiej zrzeszonych w GCC (Gulf Cooperation Council) – a szczególnie Arabii Saudyjskiej. Oficjalnie Państwa Zatoki wspierają Wolną Armię Syryjską przeciw Baszarowi Al-Asadowi w Syrii i tylko dyplomatycznie zabiegają o prawa Sunnitów w Iraku. Z drugiej strony Iran, otwarcie wysyła wojska do Iraku by prowadzić walkę z ekstremistami z PI. W istocie jednak, za tymi pozornymi posunięciami, stoją działania znacznie bardizej kontrowersyjne. Państwa Zatoki wspierają te siływ Iraku i Syrii, które są w stanie najskuteczniej powstrzymywać wpływy Szyitów. Wspierają więc Al-Nusrę (Syria) i Al-kaidę (Irak), a w miarę sukcesów PI ich poparcie przenosi się na tą organizację zarówno w Syrii jak i w Iraku. Iran natomiast wysyłając milicje szyickie do walki z PI w Iraku, jednocześnie z zajmowanych terenów pozbywa się Sunnitów i uzależnia od siebie władze Irackie. W Syrii, do tego samego celu Ajatollahowie wykorzystują Hezbollah oraz wspierają siły Baszara Al-Asada. Milicje Szyickie walczą z fanatycznym poświęceniem, są dobrze wyposażone i doświadczone. Zaledwie tolerują armię Iracką wyszkoloną i wyposażoną przez USA i certyfikowaną przez NATO. Wartość bojowa wojsk rządowych, została już wielokrotnie boleśnie zweryfikowana przez PI, co niestety nienajlepiej świadczy o koncepcjach i efektach budowania sił zbrojnych Iraku przez państwa koalicji w czasie interwencji w Iraku (2003-2011).

      Zarówno milicje szyickie, jak i PI, są dowodzone jak i wyposażane z zewnątrz. Obie siły mają w swoich szeregach wielu przyjezdnych oraz zradykalizowanych (wskutek trwającego już 12 lat konfliktu) Irakijczyków. Obie strony w czasie działań zbrojnych dokonują czystek na ludności miejscowej przeciwnej grupy religijnej (PI dokonuje rzezi Szyitów i Chrześcijan, a Milicje Szyickie terroryzują ludność Sunnicką). Nawet gdyby Irakijczycy chcieli żyć w zgodzie, nie mają takiej możliwości. Rząd Iracki od czasu usunięcia premiera Malikiego i nominowania na to stanowisko Hajdera al-Abadiego, działa bardziej koncyliacyjnie, ale stopień zależności od Iranu jest już tak duży, że nie ma to większego znaczenia. Władze irańskie są w stanie w bardzo łatwy sposób zmusić Bagdad do uległości za pomocą milicji szyickich lub grup szyickich grup niezależnych od władz – jak Sadryści dowodzeni przez Muktadę al-Sadra, nawet gdyby ten próbował prowadzić swoją politykę. Wystarczy dodać, że Ramadi leży niespełna 100 km na zachód od Bagdadu, a władze Irackie dysponujące armią słabo wyposażoną, źle dowodzoną, bez wiary we własne siły i niskim morale. Nie są więc w stanie same się utrzymać zapewne nawet przez kilka dni. Znane z okrucieństwa PI jest wystarczającym straszakiem dla Bagdadu. Ważnym aspektem jest też to, że siły wysyłane lub sponsorowane przez Teheran nie tylko nie utożsamiają się z siłami rządowymi Iraku, ale też zwykle stanowczo odcinają się od jakiejkolwiek współpracy z nimi, bowiem ich dowódcy nie chcą być oskarżani o współpracę z USA. Wysiłki USA polegające na bombardowaniach oraz wysyłaniu instruktorów do szkolenia sił rządowych w takiej sytuacji są kontrproduktywne i nie mogą spowodować by władze w Iraku zwiększyły kontrolę nad własnym terytorium. Siły rządowe tracą znaczenie w tym konflikcie, a działania zbrojne USA powodują, że na sytuacji korzysta Iran. Z kolei zbyt wielkie korzyści Iranu (tak jak na początku tego roku), powodują reakcję Państw Zatoki, które w celu utrzymania status quo wspierają PI. Dodatkowo nadmierne umacnianie się Kurdów mających aspiracje na powiększenie swojego terytorium głównie kosztem Turcji, powoduje skłonność Ankary do wspierania PI.  Sytuacja jest więc kuriozalna z uwagi na to, że przez 2003 rokiem status quo pomiędzy Irakiem i Iranem zapewniało pokojowe trwanie mimo napięć. Obecnie status quo jest utrzymywane wewnątrz Iraku i realizowane za pomocą wsparcia działań zbrojnych i utrzymywaniu linii frontu. O skutkach dla miejscowej ludności w takiej sytuacji nie trzeba pisać. Także siły zewnętrzne nie widzą innego scenariusza niż zniszczenie przeciwnika i przeciągnięcie Iraku na swoją stronę. Tak radykalne nastawienie jest efektem sytuacji geopolitycznej w której Irakijczycy stali się zakładnikami. Syria – dotychczasowy sojusznik Iranu, jest ogarnięta wojną domową, w której władze sprzyjające Teheranowi są wrogiem „rebelii” popieranej przez Państwa Zatoki, w Libanie pro-irański Hezbollah sprawuje nieformalnie władzę, a Hamas Strefie Gazy, w sytuacji osłabienia Bractwa Muzułmańskiego i władzy w Damaszku, bardziej niż dotąd zbliżył się do Teheranu. Jednocześnie pro-iańska grupa Huti w Yemenie prowadzi regularną wojnę z siłami rządowymi wspieranymi przez Arabię Saudyjską co doprowadziło nawet do ucieczki Sunnickiego prezydenta tego kraju. Irak jest więc bardzo ważnym elementem tej sunnicko-szyickiej układanki. W tym kontekście negocjacje USA z Iranem w kwestii powstrzymania programu nuklearnego mają zasadnicze znaczenie dla aktorów w regionie. Nastawienie USA, zgodnie z którym poświęcają wiele innych interesów (jak kwestia Ukrainy, czy Iraku) by zatrzymać program nuklearny Ajatollahów, może sprowokować Saudów do stworzenia potencjału nuklearnego. Takie stanowisko władz w Rijadzie jest wielce uzasadnione skoro dwaj najwięksi ich wrogowie – Izrael i Iran taką broń posiadają lub mogą wkrótce posiadać. Tak wielka skłonność do ustępstw, jaką prezentuje administracja Baracka Obamy wobec Iranu, aby zatrzymać program nuklearny Ajatollahów, może spowodować że Rijad potajemnie rozwinie taki program, nawet tylko po to aby mieć mocniejszą pozycję negocjacyjną. Kwestie finansowe nie będą tu przecież żadną przeszkodą. Taki wniosek można wyciągnąć z wykluczania USA ze spotkań GCC, przy jednoczesnym znacznym wzroście potencjału militarnego, tej grupy i porozumieniu w kwestiach zarówno politycznych jak i obronnych tych państw.

            Irak jest więc zarówno dla Iranu jak i Arabii Saudyjskiej zbyt ważny by z niego zrezygnować, a władza wewnątrz Iraku jest zbyt słaba, zagrożona Państwem Islamskim i uzależniona od Teheranu, by móc prowadzić własną politykę. Tym czasem administracja Baracka Obamy wciąż działa doraźnie, nie mając strategii dla całego regionu, przez co USA nie odgrywają też roli stabilizującej. Doraźne działania USA są z łatwością wykorzystywane przez aktorów regionalnych, wpisując się w plany obu konkurentów i zwiększając jeszcze ich możliwości prowadzenia konfliktu.  Bitwa o Ramadi pokazała, że  Państwo Islamskie nadal jest w stanie prowadzić duże operacje zbrojne, a kwestia przewagi którejś ze stron jest zależna od decyzji politycznych i/lub kalkulacji państw, które decydują o sytuacji w tym kraju. Zarówno zajęcie jak i zapewne rychłe odbicie Ramadi przez Szyitów nie będzie jednak sukcesem Iraku lecz dalszym pogłębianiem chaosu i podziałów wewnętrznych.

dr inż., Kierownik Katedry Bezpieczeństwa Wewnętrznego, pracownik Instytutu Studiów nad Terroryzmem oraz Instytutu Badań nad Cywilizacjami Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie