NATO jest realne czy liberalne?
Według pracy Stephena M. Walt’a „The Origins of Alliances” najważniejszy zewnętrzny czynnik determinujący spójność sojuszy to realne zagrożenie. Aspektami wtórnymi są intencje agresora, jego bliskość geograficzna, militarne zdolności: ofensywne lub defensywne czy nawet cały zagregowany potencjał społeczno-gospodarczy.
Wyrażona przed laty hipoteza w dalszym ciągu się broni, pomimo upływu wielu dekad – wskazana książka została wydana w 1987 r. Jakie to ma znaczenie z punktu widzenia postawionego pytania w tytule tego tekstu: Czy NATO jest realne czy liberalne? Czy jeśli postawi się hipotezę, że NATO obecnie nie stoi przed żadnym egzystencjalnym zagrożeniem, to twierdzenie Walt’a będzie fałszywe? Nie. Wręcz przeciwnie, dalej nie ulegnie ono falsyfikacji, ponieważ odpowiedzi na tak postawione pytanie nie należy szukać w realizmie, ale w liberalizmie.
Twierdzenie Walt’a wyjaśnia powstanie i spójność NATO w okresie zimnej wojny. W przybliżeniu można określić ten czas na lata 1949 r., kiedy pojawiło się NATO, a rozpadem imperium Związku Sowieckiego, czyli 1989/91 r. W tamtym czasie kryteria przyjęcia do Sojuszu miały wyłącznie znaczenie strategiczne. Innymi słowy czynniki ideologiczne, prawne lub moralne schodziły na dalszy plan. Wynikało to z realnego zagrożenia dla Zachodu Europy, jak i samej Ameryki. Strategia nakazywała przeciwdziałać wszelkimi możliwymi środkami i metodami potencjalnej hegemonii ZSRS w Europie.
W logice anarchicznego świata i koncepcji politycznej balance of power nikt nie miał ochoty rozwodzić się nad subtelnościami moralnymi, prawnymi lub ideologicznymi – najważniejsze było przetrwać. Nikt również nie zadawał pytań czy można przyjąć do Sojuszu autorytarną Turcję lub Grecję, czy mogą w nim znaleźć się podzielone Niemcy – bez podpisanego traktatu pokojowego i bez uregulowanych granic – czy w końcu mogą się w nim znajdować państwa mające otwarte spory terytorialne, jak np. Grecja i Turcja o Cypr lub Hiszpania i Wielka Brytania o Gibraltar. W tamtym okresie 1949-1989/91 r. NATO było realne, ponieważ stało przed sytuacją jednego poważnego zagrożenia.
Niektórzy mogą dojść do wniosku, że po zaniku Układu Warszawskiego i upadku sowieckiego imperium, również powinno zaniknąć NATO – skoro egzystencjalne zagrożenie ustąpiło. Jeśli tak się nie stało można dojść do wniosku, że teza Walt’a jest fałszywa. Nic bardziej mylnego, to nie teza Walt’a uległa sfalsyfikowaniu, ale natura Sojuszu i jego otoczenia w jakim się znalazł. Zejście ze sceny ZSRS zmitygowało anarchiczny system międzynarodowy oraz spowodowało, że Zachód zaczął ignorować koncepcję polityczną balance of power. Innymi słowy NATO przestaje być realne, a staje się liberalne. Oczywiście teoria sojuszy Walt’a nie pomoże nam w zrozumieniu nowej rzeczywistości, ale nie można tego też unieważnić liberalnymi tezami – po prostu mamy inny świat, aczkolwiek jego natura jest wciąż anarchiczna.
Co się dzieje dalej w latach 90. XX w. – w czasie rzekomego końca historii – i w pierwszych dekadach XXI w.? Odpowiedź jest prosta kalkulacje siły – calculations power – zostają zastąpione przez liberalny konsensus. A więc NATO przyjmuje liberalną wizję stosunków międzynarodowych. Według niej to nie państwa, ale organizacje międzynarodowe mają być głównymi podmiotami, m.in.: Unia Europejska, Rada Europy, OBWE, ONZ – w tym i samo NATO. Z kolei współpraca i współzależność między narodami ma zastąpić balance of power. W ostateczności podstawą dla tego wszystkiego nie mają już być partykularne interesy państw, ale sumienne przestrzeganie prawa międzynarodowego.
Co to oznacza w praktyce? Sojusz przestaje zakładać, że będzie musiał honorować swoje gwarancje bezpieczeństwa zarówno dla starych, jak i nowych członków – Europa Zachodnia i Środkowo-Wschodnia. Zatem możemy dojść do wniosku, że inna była wartość przyjęcia do realnego NATO wspomnianej już Grecji i Turcji w 1952 r., a inna do liberalnego NATO np. Polski, Węgier i Czech w 1999 r. Wówczas amerykańscy przywódcy rzadko odwoływali się do zagrożenia rosyjską agresją, aby uzasadniać rozszerzenie NATO po zakończeniu zimnej wojny. Zamiast tego bez przerwy mówili o korzyściach, jakie mogą wynikać z powiększenia jakiejś amorficznej strefy pokoju, demokracji i dobrobytu niż twardego sojuszu obronnego. W 1999 r. i w późniejszych latach, na Zachodzie i w NATO, nic nie mówiono o odstraszaniu, obronie, planach awaryjnych (ewentualnościowych) lub o ryzyku wojny. W sumie pierwszy oddział wojsk amerykańskich w Polsce pojawił się dopiero w 2012 r. w bazie lotnictwa taktycznego w Łasku i miał on bardziej egzotyczny niż bojowy charakter.
Ktoś może powiedzieć, że teraz, kiedy Rosja wstaje z kolan, stosunek Sojuszu do spraw obrony i bezpieczeństwa zmienia się, o czym może świadczyć wzmacnianie tzw. wschodniej flanki, czyli obecność (rotacyjna) żołnierzy amerykańskich, ich sprzętu i uzbrojenia. Ale powiedzmy sobie szczerze cztery bataliony natowskie w Polsce, Litwie, Łotwie i Estonii to rzecz symboliczna – stosunku sił nie zmieni również dodatkowa brygada U.S. Army. Wręcz przeciwnie wątłe siły wojskowe, to nie solidne odstraszanie, lecz zachęta do agresji. Na szczęście Rosja jest za słaba, aby wykonać jakikolwiek ofensywny ruch – i raczej szybko się to nie zmieni.
Jednak problem nie leży w sferze strategiczno-militarnej NATO lub w mitycznych wydatkach na obronę 2% PKB, ale w liberalnej ideologii. Liberalny konsensus, w który elity Zachodu bardzo dużo zainwestowały, widzi w rozszerzaniu NATO lub w jego interwencjach militarnych na peryferiach Europy lub świata np. Jugosławia, Afganistan, Libia przede wszystkim wypełnianie ideologicznych założeń, a nie troski o realny stan bezpieczeństwa swoich sojuszników np. Polski lub państw bałtyckich – flanki wschodniej. Z tego powodu liberalne NATO nie jest zdolne do ostatecznego rozstrzygnięcia kwestii pełnego członkostwa Ukrainy i Gruzji. Z czego to wynika? Wobec obu tych państw nie wysuwa się imperatywów strategicznych, bo w rzeczywistości ich nie ma z punktu widzenia Zachodu, ale racje ideologiczne, czyli np. obowiązek przyjęcia demokracji i rządów prawa lub rozwiązania sporów terytorialnych ze swoimi sąsiadami. W obu przypadkach chodzi przede wszystkim o Rosję.
Przypomnijmy jeszcze raz Turcja w 1952 r. też miała spory terytorialne z Rosją o Dardanele i Cieśninę Bosforską i też nie była demokratyczna, zresztą obecnie także nie spełnia wszystkich kryteriów demokratycznego państwa prawa. Z kolei Zachodnie Niemcy w 1955 r. nie miały rozwiązanej kwestii integralności terytorialnej – także były w sporze z Rosją jeśli chodzi o podział Berlina i NRD. Niemniej nie przeszkadzało to w akcesji Ankary i Bonn do NATO w przeciwieństwie do kazusów Tbilisi i Kijowa.
Państwa zawsze, kiedy kalkulują w sprawach swojego przetrwania, czyli obrony i bezpieczeństwa, przedkładają imperatywy strategiczne nad wszelkie inne, i tak też czyniły w czasach zimnej wojny w ramach realnego NATO. Obecnie hierarchia celów odwróciła się, liberalne NATO stawia ponad sprawy obrony kwestie ideologiczne czasami prawne lub moralne w zależności od koniunktury politycznej w Europie. Z pewnością według teorii Walt’a NATO przestało stanowić tradycyjnie rozumiany sojusz obronny. Można jedynie zadać pytanie retoryczne lub nawet postawić naukową hipotezę – aczkolwiek bardzo ostrożną, czyli nieweryfikowalną – czy liberalne NATO będzie w stanie obronić swoich sojuszników przed realnymi zagrożeniami?
Link: mil.link/pl/nato-realne-liberalne/
Krótki link: mil.link/i/natojakie
Public Affairs Commentary | Artur Brzeskot
[…] A. Brzeskot, „NATO jest realne czy liberalne?”, 22.IX.2017, SZATB.ORG […]