Porozumienie nuklearne JCPoA – pułapka czy narzędzie?
Choć „Pierścień Nibelunga”, którym inspirował się Tolkien, symbolizował władzę, to sytuacja, w której znalazł się Iran rzeczywiście może przypominać tę, w której Frodo znalazł się kilkukrotnie: w obliczu zagrożenia założył pierścień.
Od około dwóch miesięcy dynamika negocjacji dot. przywrócenia porozumienia nuklearnego z Iranem (JCPoA) znacząco wzrosła. Oczywiście, powód ku temu jest prosty – Iran, wraz z coraz wyraźniej majaczącym na horyzoncie kryzysem w Europie (w wielu aspektach), zaczął podnosić poprzeczkę.
Zaczęło się od zwiększonej w 2022 r. liczby aresztowań obcokrajowców, których Teheran oskarża o szpiegostwo – mieli oni zbierać informacje i materiały nt. irańskiego programu nuklearnego. MAEA (Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej) zgłosiła swoje zastrzeżenia dot. nieujawnionych lokacji, na co w odpowiedzi Iran wyłączył dwie kamery MAEA w jednym ze swoich obiektów, w których dokonuje wzbogacania uranu – albo w Natanz albo Fordo. Później usłyszeliśmy, że dokonał się przełom, gdyż Iran miał konstruktywnie odpowiedzieć na otrzymanie od strony europejskiej ostatecznej kopii robocze umowy o przywróceniu JCPoA. Od tamtej pory, do zeszłego piątku (2 września 2022 r. – dop.), wszystko miało niby posuwać się do przodu. Przynajmniej, dopóki USA nie odpowiedziały, że kolejna partia kontrargumentów ze strony Iranu konstruktywna jednak nie jest. A w międzyczasie władze Iranu zasygnalizowały możliwą zmianę polityczną poprzez swoich 4 obecnych i byłych wysokich oficjeli i doradców państwowych – teraz zadeklarowali, że Iran jednak ma możliwość zbudowania głowicy jądrowej. Jeden z nich, który był niegdyś rzecznikiem rządu, wręcz stwierdził, że jego kraj byłby z pewnością bezpieczniejszy, gdyby Iran broń jądrową posiadał. Teheran najwyraźniej nie zamierza dopuścić do inspekcji, które mogłyby zagrozić utrzymaniu porozumienia.
W którym kierunku negocjacje potoczą się, dowiemy się najprawdopodobniej do końca tego miesiąca (wrzesień 2022 r. – dop.). Czy mają na celu rzeczywiste przywrócenie JCPoA, czy mają być jedynie preludium to zawarcia zupełnie innej umowy z Teheranem – nie wiadomo. Wątpliwym jednak jest, aby jakiekolwiek porozumienie mogłoby rzeczywiście powstrzymać Iran przed wejściem w posiadanie broni jądrowej. Powód ku temu jest prosty – irańskie środowisko bezpieczeństwa nie poprawiło się, mimo wycofania absolutnej większości amerykańskich sił dyslokowanych wcześniej do operacji w Iraku i Afganistanie.
Główni regionalni rywale Iranu – Arabia Saudyjska, Izrael oraz Turcja nie mają problemów z dostępem do nowoczesnych systemów uzbrojenia konwencjonalnego, a wraz z upływem czasu irańska przewaga asymetryczna oparta obecnie głównie o pociski manewrujące i balistyczne oraz bezzałogowce będzie coraz bardziej maleć. Szczególnie, że Rijad ma teraz ogromne fundusze i argumenty (węglowodory nieobarczone sankcjami, obecnie najsilniejszy głos w OPEC) i może sam nabyć odpowiednią technologię do produkcji, czy też po prostu kupić, pociski, które przechylą szalę. Jeśli dorzucimy do tego Abraham Accords, które mogłyby być potencjalnie uzupełnione podpisem władz saudyjskich, to widzimy, że otoczenie Iranu najpewniej nie stanie się dla władz w Teheranie bezpieczniejsze.
Dlaczego więc, patrząc z przez ten pesymistyczny pryzmat, Iran miałby nie chcieć mieć broni jądrowej? Dlaczego miałby nie odczekać, aż pojawią się jeszcze większe pęknięcia między biegunami politycznymi na świecie, które będą podważać spolegliwość niektórych słabszych państw wobec sankcji USA? Istnienie fatwy Najwyższego Przywódcy (pers. rahbar, obecnie Ali Chamenei), czyli wiążącej opinii prawnej, to mit, którym strona irańska posługiwała się wiele lat. Co gorsza, mit ten jest powtarzany na uczelniach. Nie ma, niestety, żadnego dowodu na jej istnienie, a jak widać po ostatnich sugestiach 4 obecnych i byłych oficjeli, prawdopodobnie nigdy żadnej fatwy nie wydano (nawet jeśli Iran takową w końcu przedstawi, to okazać się może, że jej ujęcie jest „humanitarne” i ma charakter „obronny”, co w zasadzie nic nie zmieni).
Tak, żyjemy w niepewnych, dziwnych i niebezpiecznych czasach. Nie można wykluczyć scenariuszy mało prawdopodobnych, w tym porozumienia się z Iranem. Pewne jest jednak jedno – z perspektywy Iranu, sytuacja bezpieczeństwa pogarsza się z roku na rok i jeśli broń jądrowa zapewni ciągłość obecnego systemu politycznego, to okaże, że wszedł w jej posiadanie. Wydaje mi się, że tu nie ma dobrych wyborów i jedynie odwlekamy nieuchronne.
Choć „Pierścień Nibelunga”, którym inspirował się Tolkien, symbolizował władzę, to sytuacja, w której znalazł się Iran rzeczywiście może przypominać tę, w której Frodo znalazł się kilkukrotnie: w obliczu zagrożenia założył pierścień. Patrząc z kolei na irańskie nalegania dot. utrzymania możliwości szybkiego ponownego uruchomienia programu jądrowego w wypadku kolejnego załamania się porozumienia, widzimy Bilbo Bagginsa, który nie chce oddać pierścienia. Problem w tym, że Gandalf i Bilbo byli przyjaciółmi, a przyjaźni między państwami nie ma. Szczególnie nie między Iranem i USA. Iran nie cofnie się więc mimo gróźb. Prędzej założy pierścień.
Na wszelki wypadek lepiej więc planować scenariusze na wariant uzbrojonego w broń atomową Iranu: bez JCPoA, czy z JCPoA, czy innym porozumieniem… lub liczyć na to, że te dziwne i niebezpieczne czasy wygenerują niespodziewane sytuacje i decyzje. Te ostatnie są jednak najtrudniejsze do przewidzenia, a tym bardziej do wytłumaczenia. Moim zdaniem lepiej skupić się na łatwiejszych zadaniach, bo wypracowanie wielonarodowego porozumienia, w którym znaczna część regionu zrzekłaby się posiadania broni jądrowej wydaje się na razie zbyt karkołomnym zadaniem.