Bezpieczeństwo Geopolityka Konflikty Terroryzm

My vs Oni: niewypowiedziana wojna współczesnych czasów

15 kwietnia 2016

author:

My vs Oni: niewypowiedziana wojna współczesnych czasów

Dramatyczny konflikt na Bliskim Wschodzie spowodował śmierć setki tysięcy ludzi, z których połowa to  były dzieci. Domy większości migrantów są zniszczone, nie mają oni zapewnionych podstawowych warunków do życia. Ci, którym udało się wytrzymać męczącą podróż do jednego z krajów kontynentu europejskiego są w rozpaczy. Ludzie zostali porzuceni, nie mając żadnych środków do przeżycia. Są oni tępieni przez wiele państw, które nie chcą ich przyjąć. Oni nie wiedzą co ze sobą zrobić, ubiegają się o azyl czy status uchodźcy, który nie zawsze mogą dostać.

W tej sytuacji my, Europejczycy, powinniśmy zadać sobie jedno pytanie kto jest temu winny? Poprawna odpowiedź – my sami, a mianowicie nasza władza.

 Czasami w swych wypowiedziach wyglądamy jak zwierzęta, jak osoby w ogóle nie odnoszące się do państw demokratycznych i do wartości ludzkiego życia, które przecież są podstawą demokracji. Miliony referendum, spotkań czy innych przedsięwzięć przeciwko migrantom w sieciach społecznościowych, w mediach, w pracy. W swych opiniach jesteśmy radykalnie nastawieni do każdego, kto przekracza granicę naszego państwa i czegoś od nas oczekuje.

Nikt nawet na sekundę nie pomyślę o tym, że my sami jesteśmy winni temu, że nas zalewa fala migrantów i że obecny problem jest skutkiem długofalowych działań Zachodu. Czy nie jest to spowodowane naszym egoizmem, cynizmem, ustawieniem siebie w centrum świata, nie zwracając uwagi na to co się dziej dookoła.

A przecież, to że występuje taka gwałtowna różnica w poziomie życia, poczuciu bezpieczeństwa, możliwości rozwoju, zapewnieniu podstawowych warunków do życia i wielu innych czynników, które doprowadzają do kryzysów w państwach – jest to skutek naszych działań.

Interwencja zachodnich mocarstw, a także ostatnie działania Rosji w tym regionie jeszcze raz udowodniają, że wcale nie chodzi nam o przyszłość tych państw i społeczeństw. Zależy nam (władzy większości państw) tylko na popieraniu własnych interesów, odzyskaniu statusu mocarstwa, hegemona, popularyzacji własnej polityki, zyskaniu poparcia za „udawaną pomoc”, pokazanie międzynarodowej społeczności, że potrafimy rozegrać scenariusz w taki sposób w jaki tylko będziemy chcieli. Narzucenie systemów demokratycznych w państwach w ogóle nie przystosowanych do jej wdrażania czy realizacji poprzez USA. Spowodowało to nie tylko jeszcze większe pogłębienie kryzysu politycznego i gospodarczego, a także do dziś skutkuje to tym, że państwa pogłębiły są w konfliktach, w wojnach domowych, w rozwalaniu swych państw od wewnątrz.

Iran, Syria, Jordan, Libia, Egipt, Irak, Somalia, Afganistan. Wymienionych zostało tylko kilka państw, które do tej pory czerpią tak zwane korzyści z misji stabilizacyjnych USA i niektórych państw europejskich.

Dla nas migrant jest „barbarzyńcą”, który próbuje realizować się na naszej ziemi, zabrać nam wodę, jedzenie, pracę, w końcu miejsce pod słońcem. Nie dostrzegamy tego, że Bliski Wschód wygląda w tej chwili niemal jak piekło. Ludzie kładąc się spać nie wiedzą czy jutro się obudzą, czy kolejna interwencja Rosji albo USA za chwilę się nie zacznie. My zabraliśmy im poczucie bezpieczeństwa i możliwości życia w normalnym państwie, my poprzez narzucanie swych wartości doprowadziliśmy do chaosu, poprzez wprowadzanie wojsk zniszczyliśmy pokój raz i na zawsze, poprzez bombardowanie zniszczyliśmy setki miast, zostawiając ludzi bez domów i możliwości przeżycia. Przez interwencje zginęło tyle niewinnych ludzi, którzy nie byli w stanie się obronić.

W mediach ciągle się mówi o terroryzmie i walki z terroryzmem, lecz tak naprawdę większości zamordowani są cywile, zwykli ludzie nie stanowiący żadnego zagrożenia. Tragicznym skutkiem wyżej opisanych działań jest powstanie Państwa Islamskiego. Przecież to przez nas został wcielony plan i później dramatyczne działania terrorystycznej organizacji. My sami jesteśmy winni tego, że istnieje to coś, co w jeden dzień może zniszczyć setki a nawet tysiące ludzi, mając swoich zwolenników niemal na całym świecie. Absurdem jest to, ze państwa, które przyczyniły się do stworzenia tej organizacji w ten czy inny sposób, teraz z nią walczą i wpisują tę walkę do swych strategii bezpieczeństwa i polityki zagranicznej tak jak USA czy Rosja.

Ataki w USA, we Francji, w Wielkiej Brytanii, w Belgii, itd., to wszystko tylko początki tego co tak naprawdę potrafią terroryści. Warto tu znowu zadać sobie pytanie czy przy mniejszej interwencji „wszędzie gdzie tylko się da” możliwy jest scenariusz nie pojawienia się organizacji terrorystycznych?

W tym momencie dochodzimy do sedna. Zachód w postaci Europy, USA, ich władzy, ich społeczeństwa i w dodatku Rosja prowadzą nieogłoszoną wojnę postrzegając przeciwnika czyli państwa Bliskiego Wschodu jako słabszego, którego trzeba stłumić, zniszczyć, a później temu co zostało narzucić swe systemy funkcjonowania. Przy tym próbując wydobyć stąd surowce, ustawić tam swoje bazy woskowe, wprowadzić własne postrzeganie świata, nie pytając się czy społeczeństwa Bliskiego Wschodu tego chcą.

Czy zaistniała „wojna” jest sprawiedliwą? Czy sprawiedliwe są nasze narzekania wobec obcych nam imigrantów z którymi w żaden sposób nie jesteśmy związani? Czy kryzys migracyjny to nie skutek tego co zrobiliśmy? Czy nie jest to po prostu szansa dla każdego na zrozumienie i przemyślenie tego jak wygląda w tej chwili ład międzynarodowy i czy my możemy mu w jakiś sposób zaradzić?

Gdyby hipotetycznie przestawić sytuacje, że to Syria i Libia wprowadzają swoje wojska do Rosji czy USA, żeby obalić demokrację, która i tak się nie sprawdza i wprowadzają islam, a zarazem szariat. Co wtedy? Jak te państwa powinny zareagować? Gdzie cywile, na których akurat trafią wojska powinni uciekać, za co powinni umierać? A teraz przypomnijmy sobie, że to się wydarzyło i nadal trwa, tylko wyżej wymienione państwa pełniły całkiem przeciwstawne role w naszym przykładzie.

Z tego wszystkiego wynika jeden wniosek: nie warto myśleć w kategorii my to centrum świata, czy oni sami sobie winni. Takie myślenie powoduje tylko pogłębienie naszych rozbieżności kulturowych, a także utrwala cały dramat sytuacji. Biedne dziecko, które przeżyło najgorszą w swym życiu walkę pomiędzy śmiercią, a życiem i które mieszka gdzieś w obozie jednego z europejskich krajów nie jest winne temu, że kolejne mocarstwo zechciało zaatakować ich państwo, udowodniając swój status na arenie międzynarodowej. Zależy nam na surowcach, na korzyściach, które możemy uzyskać, lecz nie na ludzkich życiach. Czy taką wojnę można nazwać sprawiedliwą? Moja odpowiedź brzmi nie.

Członek Z-Centrum ds. Rozwiązywania Konfliktów oraz Europejskiego Instytutu Bezpieczeństwa
One Comment
  1. Filip Młyński

    Może niech Pani już więcej nie pisze. Ten historyczny bełkot sprzyja rozpadowi naszej cywolizacji. Precz.

Comments are closed.

Leave a comment