Wilczy sojusz Chiny – Rosja
Najpotężniejsze i najbardziej wydajne w zabijaniu i niszczeniu są mocarstwa lądowe. To ich armie mogą przenosić najwięcej potęgi, więcej niż lotniskowce, krążowniki, okręty podwodne czy nawet bombowce strategiczne i pociski ICBM – w Polsce przeważa odmienna opinia. Zatem stawienie czoła agresywnemu sojuszowi, w dodatku na raz dwóm kontynentalnym mocarstwom o wilczym apetycie, może napawać bezradnością i desperacją – szczególnie tych, którzy sąsiadują z takimi drapieżnikami. Jednak argumenty historyczne i teoretyczne inaczej to widzą, a te są najważniejsze w nauce o bezpieczeństwie.
Zacznijmy od racji historycznych. Z pewnością w historii stosunków międzynarodowych można wiele takich przypadków odnaleźć – sojuszy mocarstw kontynentalnych. Niemniej rzeczą najważniejszą nie jest to, jaka jest ich częstotliwość, ale trwałość. A tu można dojść do wniosku, że są one niezwykle kruche. Wystarczy prześledzić trzy przypadki Napoleon–Aleksander I 1807 r., Hitler–Stalin 1939 r., Stalin–Mao Zedong 1950 r.
Wszystkie te sojusze – potęg lądowych Rimlandu i Heartlandu – były wymierzone w inne wielkie mocarstwa – głównie morskie. Pierwszy alians francusko-rosyjski przeciwko Imperium Brytyjskiemu, drugi niemiecko-sowiecki przeciwko Francji i Wielkiej Brytanii, trzeci sowiecko-chiński przeciwko Japonii i jej największemu sojusznikowi, czyli Ameryce.
W 1807 r. Napoleon wykorzystał zdecydowane zwycięstwo nad Rosją w bitwie pod Frydlandem dając propozycję carowi sojuszu za nagrodę przesunięcia rosyjskiej granicy do linii rzeki Wisły, kontroli nad europejską częścią Turcji, Finlandią oraz zachętą do dalszych podbojów w Azji. W zamian za te zdobycze car przystąpił do tzw. systemu kontynentalnego wymierzonego przeciwko Anglii. Niemniej sojusz ten przetrwał raptem pięć lat. W 1812 r. Napoleon ze swoją wielką armią zaatakował Rosję.
W 1939 r. III Rzesza i ZSRS dokonali na mocy tzw. paktu Ribbentrop-Mołotow i jego tajnego załącznika podziału strefy wpływów w Europie Środkowo-Wschodniej. Choć jego niepisane postanowienie oznaczało carte blanche Hitlera w rozprawieniu się z liberalnymi demokracjami Zachodu oraz dawało wygodną pozycję bezstronnego obserwatora dla Stalina. Niemniej sojusz ten przetrwał zaledwie dwa lata, do 22 czerwca 1941 r., kiedy Wermacht rozpoczął największą wojnę w dziejach ludzkości – „plan Barbarossa”.
W dniu 14 lutego 1950 r. został podpisany chińsko-sowiecki traktat. Pomimo tego, że porozumienie to było asymetryczne, ponieważ Moskwa nie potrzebowała chińskiej pomocy wojskowej ani gospodarczej, to nie przetrwało ono zbyt długo. Już w 1958 r. doszło do poważnej radykalizacji stosunków wojskowych ChRL-ZSRS, kiedy Pekin odmówił Chruszczowowi budowy wspólnej floty podwodnej – okrętów strategicznych – oraz sowieckiej radiostacji przekaźnikowej na wyspie Hainan. W swoim stylu Mao oskarżył wówczas ZSRS o próbę kontrolowania całego chińskiego wybrzeża i zagroził, że Chiny będą organizowały siły partyzanckie by prowadzić wojnę przeciwko sowieckiemu okupantowi. Ostatecznie, już po śmierci Mao, doszło do ograniczonych działań zbrojnych między ChALW, a Armią Czerwoną w 1969 r.
Te trzy kontynentalne sojusze: Francja-Rosja (1807), Niemcy-ZSRS (1939) i Chiny-ZSRS (1950) miały swoją krótką historię, ich średnia trwania wynosiła zaledwie pięć lat, i co więcej kończyły się one wojną – w dwóch pierwszych przypadkach na wyniszczenie. Te kazusy mogą nam podpowiadać, że obecny sojusz Putin-Xi Jinping także może nie przetrwać próby czasu, co więcej dla słabszego z tej dwójki – Władimira W. Putina – może się to okazać tragiczne, jak dla Napoleona i Hitlera. Jednak jakiś uważny geopolityk może zadać pytanie to dlaczego Stalin lub Chruszczow nie pożarli Mao Zedunga? Aby udzielić odpowiedzi na to pytanie i przewidzieć, jak potoczą się koleje sojuszu Chiny-Rosja w dzisiejszych warunkach musimy odejść od argumentów historycznych na rzecz teoretycznych.
Czym się różni sytuacja sojuszu Napoleona i cara Aleksandra I od sytuacji Stalina i Mao Zedunga? Odpowiedzi należy szukać w strukturze systemu międzynarodowego. Francja Napoleona i Rosja cara istniały w warunkach wielobiegunowości, gdzie do gry o balance of power jest potrzebnych co najmniej trzech zawodników. Ilu zawodników było w Europie w 1807 r.? Oprócz Francji i Rosji była jeszcze niepokonana Anglia. Systemy złożone z trzech elementów cechują się specyficznymi i niekorzystnymi właściwościami. Dwa mocarstwa mogą sprzymierzyć się przeciwko trzeciemu, podzielić łupy, a następnie doprowadzić do powstania systemu dwubiegunowego. W tym przypadku Rosja i Anglia mogły teoretycznie postąpić tak z Francją – jednak tak się nie stało. Dlaczego? Bo Anglia nie posiadała aspiracji terytorialnych w Europie, zależało jej tylko na balance of power. Ten teoretyczny argument daje światełko w tunelu dla Rosji Putina, że nie zostanie ona rozkrojona w zmowie z USA i ChRL, ponieważ Stany Zjednoczone też nie mają terytorialnych aspiracji w Azji.
W przypadku sojuszu Stalin-Mao Zedung rywalizowały dwa supermocarstwa USA-ZSRS. Aby utrzymać między nimi balance of power zaradzić mogły tylko amerykańskie i sowieckie starania wewnętrzne – nie żadne sojusze. To oznacza, że odłączenie się od jednego supermocarstwa lub dołączenie do drugiego przez jakieś państwo trzecie nie zmieniało ogólnej równowagi sił w systemie. Więc dwukrotnie utracone Chiny najpierw przez Stany Zjednoczone, a następnie przez Związek Sowiecki nie zburzyło równowagi między Ameryką i Rosją. W warunkach dwubiegunowego zwarcia ani Stalin ani Chruszczow nie potrzebowali pomocy wojskowej lub gospodarczej od ChRL. Stalin wręcz obojętnie przyjmował wyrażane przez Mao nadzieje na sojusz wojskowy, gdyż ZSRS obawiał się reperkusji takiego aliansu dla sowiecko-amerykańskich stosunków w Azji Wschodniej. Dzięki temu Chiny uniknęły destrukcji.
Jaka jest zatem obecnie struktura systemu międzynarodowego? Czy sprzyja ona wilczemu sojuszowi Rosja-Chiny? Dzisiaj światowa polityka jest wielobiegunowa, czyli występują w niej trzy bieguny siły USA, Chiny i Rosja. Z punktu widzenia Rosji taki układ jest bardzo niekorzystny, nawet jeśli założymy, że Ameryka nie ma aspiracji terytorialnych w Europie i Azji. Dlaczego tak jest? Systemy wielobiegunowe choć są stabilne wykazują dużą podatność na wojny. Wynika to z tego, że charakteryzują się one dużą współzależnością militarną. Zauważmy, że Chiny stały się największym importerem rosyjskiej broni w ostatnich latach. Z kolei Ameryka uzależnia rozwiązanie kryzysu koreańskiego od chińskiego zaangażowania – być może nawet wojskowego. Rosja także dostrzega coraz bardziej, że jej los leży w Chinach.
Ponadto, stałą cechą wielobiegunowości jest to, iż występuje w niej duża dyfuzja zagrożeń. Wystarczy wymienić dylemat Półwyspu Koreańskiego, nie rozwiązane spory terytorialne Rosja-Japonia o Kuryle, Chiny-Japonia o wyspy Senkaku, Chiny-USA o Tajwan, spory o wyspy Spratly Morze Południowochińskie, spory o zasoby naturalne (ropa i gaz) Morze Wschodniochińskie … etc. Poza tym w warunkach wielobiegunowości państwa częściej dokonują błędnej oceny własnego potencjału, jak i swoich rywali. Choć niepewność i błędy w ocenie swoich możliwości wcale nie skłaniają mocarstw do większej rozwagi, i nie zwiększają szans na pokój wręcz przeciwnie wywołują wojny.
Spójrzmy na dwa przykłady. Inaczej była oceniana w czasach bipolarności przez ZSRS i ChRL aneksja 600,000 tys. mil kwadratowych terytorium Cesarstwa Chińskiego przez Rosję carów, a inaczej to wygląda obecnie w czasach wielobiegunowości – Chińczycy o tym nie zapomnieli. Inaczej wyglądał spór w Zatoce Tajwańskiej w latach 50. i 60. XX w., kiedy ChRL była pariasem, a inaczej wygląda to dzisiaj, kiedy Chiny depczą po piętach Ameryce. W końcu wielobiegunowość charakteryzuje się chaotycznością reakcji – dlatego nuklearny kryzys związany z KRLD jest dużo bardziej poważny dla światowego pokoju niż kryzys berliński z 1961 r. lub nawet kubański z 1962 r. Ponieważ Ameryka nie może obliczyć dokładnie, jak zachowają się Chiny i Rosja po anihilacji reżimu Kim Dzong Una.
Co zatem sprawia, że świat boi się zbliżenia Rosja-Chiny? W dalszym ciągu chodzi o relatywną przewagę Ameryki nad ChRL. Ale musimy mieć świadomość, że Państwo Środka ma potencjał ekonomiczny, aby osiągnąć aż czterokrotność potęgi USA. Jeśli Chiny uzyskają przewagę strategiczno-militarną i społeczno-gospodarczą nad Ameryką, to zostaną stworzone warunki, aby pojawił się hegemon w Azji Wschodniej. Ale same warunki nie oznaczają jeszcze, że Chiny stworzą śmiertelne zagrożenie dla swoich sąsiadów – w tym dla Rosji. W zasadzie system stanie się niezrównoważony dopiero wtedy, kiedy Chiny zaczną działać ofensywnie, czyli przyjmą status pretendenta do hegemonii. Czy Chiny zdecydują się na taki krok? W mojej ocenie tak, ponieważ wszystkie wielkie mocarstwa są zaprogramowane ofensywnie, a więc chcą zapewnić sobie bezwzględne poczucie bezpieczeństwa przez zdominowanie swojego najbliższego sąsiedztwa. Co to oznacza dla Rosji? Wydaje mi się, że Rosja – autorytarna czy demokratyczna – nie podporządkuje się ChRL bez walki, bo to zaprzecza ofensywnemu dictum, a po drugie rosyjska armia ma zdolności militarne, aby przynajmniej przez jakiś czas móc się zmagać z ChRL. Jednak Rosja nie będzie ostatecznie w stanie pokonać chińskiego monstrum.
Oczywiście, uważny geopolityk może powiedzieć, że broń nuklearna nie pozwoli rozpętać wielkiej wojny. To jest prawda. Jednak w przypadku niezrównoważonego systemu inicjacja wojny konwencjonalnej lub nawet nuklearnej nie może być wykluczona – tym bardziej, że do konfliktów zbrojnych między nuklearnymi mocarstwami dochodziło już. Z tego powodu Putin, a raczej jego sukcesorzy będą szukali atrakcyjnego koalicjanta nie mającego aspiracji terytorialnych w Azji, czyli Stany Zjednoczone, tak jak uczynił to car Aleksander I na początku XIX w. łącząc swoje siły z potęgą Imperium Brytyjskiego w kolejnej koalicji, aby pokonać Francję Napoleona.
Zatem możemy sobie wyobrazić hipotetycznie szeroką koalicję równoważącą Chiny pod skrzydłami USA składającą się z Japonii, Korei Południowej, Tajwanu, Filipin, Indonezji, Wietnamu, Indii, Australii i Rosji … etc. Niemniej zanim taka koalicja się zawiąże, Chiny mogą kilku zawodników wyeliminować, tak jak uczyniła to III Rzesza do 1941 r. z Austrią, Czechosłowacją, Polską, Danią, Norwegią, Francją … etc. Wcale nie jest powiedziane, że nieszczęśliwy traf padnie na Rosję i podzieli ona los Francji, kiedy doszło do upadku III Republiki w 1940 r., a w jej miejsce powstało kadłubowe państwo Vichy. W przypadku rosyjskiego państwa wystarczy, że straci ono kontrolę nad Dalekim Wschodem i Syberią, aby zejść z piedestału wielkich mocarstw po 350 latach – od 1709 r. (bitwa pod Połtawą) do np. 2059 r. – kiedy Chiny wpadną w amok.
Poza tym skąd mamy mieć pewność, że koalicja pod wodzą Ameryki powstrzyma ChRL, tak jak dokonała tego Wielka Koalicja Antyfaszystowska wobec III Rzeszy. Najprawdopodobniej Chiny nie ulegną i przegonią obce mocarstwa ze swojego podwórka po czym powrócą do swojego naturalnego miejsca i znaczenia w Azji Wschodniej – w takim świecie nie będzie miejsca ani dla dużej ani dla małej Rosji, co najwyżej dla rosyjskiego Vichy 2.0. W efekcie czego stabilna, ale podatna na wojny multipolarność USA-Chiny-Rosja zamieni się w pokojową, ale mniej stabilną bipolarność USA-ChRL.
Link: mil.link/pl/wilczy-sojusz-chiny-rosja/
Krótki link: mil.link/i/chinyrosja
Public Affairs Commentary | Artur Brzeskot
[…] A. Brzeskot, „Wilczy sojusz Chiny – Rosja”, 5 listopada 2017, SZTAB.ORG […]